Dziś będzie o przedszkolu. Nie o tym, że jest fajne. Bo wiadomo. Tam właśnie Młody nauczył się samodzielności, drygania (na jego udział w Tańcu z Gwiazdami nie mam co liczyć).
A będzie o chorobach przedszkolnych, o tym, że rodzice prowadzą do przedszkola dzieci chore - nie zaziębione, ale chore. A więc Młody do czwartku wieczorem był zdrowy. Jak mył zęby zakaszlał jak gruzlik i się zaczęło. Ja czytając Młodemu bajkę w czwartek wieczorem zadałam pytanie - a kto Cię Młody tak zaraził? Młody na to Julka. No fajnie pomyślałam.Jeszcze takiego mega kaszlu nie miał, doszedł i katar. Dzięki Bogu, że nie gorączkuje. Mąż w piątek został z Młodym, ja idąc do pracy zajrzałam do przedszkola. No i Pani Kasia , która pomaga Paniom ze szkrabami, zadała mi pytanie o Młodego? Ja powiedziałam, jak się czuje i streściłam moją rozmowę z Młodym. Pani Kasia na to, że faktycznie Julka ma mega kaszel i katar i tak chodzi do przedszkola. Wieczorem, wracając z pracy, zajrzałam do przedszkola, bo musiałam podpisać oświadczenie woli (kontynuacja przedszkola) i rozmawiam z jedną z Pań wychowaczyń. Mówię o moim wkurwie mega. Ona na to, że Julka to od września wiecznie kaszle. W czwartek było zebranie i Pani po zebraniu rozmawiała z mamą Julki o jej stanie zdrowia. Julka miała nie przyjść do przedszkola, tylko się wykurować. I co zrobiła mama Julki w piątek? Przyprowadziła Julkę do przedszkola. Słyszałam jak Julka kaszle - okropnie i katar do pasa.
Reasumując wkurw mnie mega bierze, jak ludzie chore dzieci do przedszkola prowadzą. Ja nie wiem, czy nie zdają sobie sprawy, że długo nieleczony kaszel może przejść w astmę?????
Ja się dwoję i troję, by iść do pracy i zorganizować opiekę dla Młodego. Muszę iść do pracy, bo koleżanka na urlopie, jesteśmy przed auditem (dodatkowo zastępuje koleżankę, która jest na macierzyńskim). Także od poniedziałku w pracy Smykolandia x 3, czyli w trzech wydaniach.A za tydzień mam urlop ....