Translate

sobota, października 29, 2011

Prasowanie czeka mnie od dwóch tygodni, a mnie się nie chce. Obiecałam sobie, że jutro od rana prasuję do upadłego. No i chyba padnę przy desce. Jak nic. Chłopaki będą mnie ratować, bo w prasowaniu  rąk pomocnych- chętnych brak. Wszyscy mają coś... Młody może wkroczy do pomocy ze swoim żelazkiem, jednak o pomocy dużego chłopka mogę zapomnieć. Remont u nas nie może się skończyć, tzn. szafa i szafka tv gotowe - prawie, to jeszcze jakieś kolumny trzeba powiesić, kable pochować. Jeszcze karnisz i zasłonka, może jakieś ramki ze zdjęciami. Trzeba koncepcyjnie pomyśleć.
W poniedziałek idę do pracy. Młody zostaje z tatą w domu. Przeziębiony i kaszle, jak cała jego grupa przedszkolna. W czwartek byłam na  kiermaszu przetworów. Też zaniosłam swój przetwór, a raczej koleżanki z pracy. Przecież musimy mieć jaki wkład. Kiermasz ma na celu zebranie datków na przedszkole. Tym razem chodzi o zakup ksero.No więc ja przetwór zaniosłam i zakupiłam inny przetwór - ogóreczki kiszone - pychota.
Trzymajcie kciuki za prasowanko. Aaa - w następnym poście muszę Wam napisać, jak to pralka nam się zapchała... Działo się, jak zwykle.

piątek, października 21, 2011

Historia chorobowa Młodego i jego mamy

Swego czasu obiecałam napisać więcej nt. choroby Młodego i zdarzeń temu towarzyszących. A więc, 5 września br. , na początek naszego remontu, łyknął wirusa. Wysoka gorączka najpierw. Więc Młodego mama jeszcze w poniedziałek pobiegła do pracy - przygotowała wszystko na spotkanie, które miała koordynować za ok. 1 tydzień w pracy. No i do lekarza z Młodocianym. Pani Doktor Młodego osłuchała i stwierdziła, że jest ok, ale kazała siedzieć w domku. No więc mama została w remontowanym, okurzonym mieszkaniu z Młodym. Wydawało się, że Młody już jest na dobrej drodze do wyzdrowienia, a we wtorek nastąpił przełom. Młody gorączkował, ledwo dychał, nie mógł odkaszlnąć - mama Młodego czekała na początek dnia. No więc w środę z powrotem do lekarza - osłuchowo ok, lekarz kazała mało mówić - zapalenie krtani. W porozumieniu z lekarzem mama wyjechała z Młodym z zakurzonego mieszkania, do swoich rodziców. No więc, Młody gorączkował trochę, słaby, leżał. W nocy gorączkował tak, że Młody zażywał kąpieli - protestując oczywiście. Ibufen nie działał. Rano gorączka spadła - to był czwartek. W nocy znowu gorączka, której mama Młodego nie mogła zbić znowu. Z babcią  mamy, mama i Młody trafili na pogotowie - okazało się obustronne zapalenie oskrzeli. Augmentin. Podobno Młody wraz z mamą trafił do dobrego lekarza. Mieliście szczęście - tak powiedziała Pani Aptekarka. Ale zwolnionko mamie Młodego się kończyło, więc poszła do przychodni dziecięcej w mieście jej rodziców. No i tu przeżyła szok. Po pierwsze, mimo, że to ta sama kasa chorych, to niekoniecznie chcieli Młodego przyjąć, a o zwolnieniu to można zapomnieć. Więc wkurw mamę wziął. Powiedziała, co o tym sądzi . Więc przyjąć już Młodego i mamę chcieli przyjąć, ale o zwolnieniu mogła zapomnieć. No więc  mama ruszyła głową i zadzwoniła do swojego lekarza i wszystko załatwiła. Jednak niesmak do państwowej przychodni został. Rodzice mamy Młodego wpadli na pomysł, by udać się do prywatnej przychodni która ma umowę z ZUS - zapisać Młodego na kontrolę.  No i to był strzał w dziesiątkę... Tam super obsługa - niech Pani przyjdzie wcześniej, byśmy książeczkę  skopiowali itd. Mama Młodego była pod wrażeniem... I tak sobie mama Młodego myśli - niektóre przychodnie to strata pieniędzy - mama Młodego myśli o tej państwowej - lekarze siedzą samotnie, dzieci brak. Ech ten system...

niedziela, października 02, 2011

Przedszkole


Pewno mamy przedszkolne i oczywiście tatusiowe wiedzą, że od września są inne zasady opłaty za przedszkole. Przede wszystkim odczujemy to na własnej kieszeni. Nie byłabym przeciwna, gdyby te pieniążki szły stricte na przedszkole. Wędrują one jednak do publicznej kasy gminy, a ona przekazuje je na inwestycje – z pewnością nie przedszkolne. Tak więc do zeszłego roku płaciłam za przedszkole 350 zł, w porywach do 400 zł (w tym komitet, składka na codzienne akcesoria do przedszkola – np. jajka, czy jabłka). Oprócz tego wyprawka do przedszkola –m.in.  bloki, kleje, farby, kredki, pędzle, papier kolorowy- zwane przyborami szkolnymi, pasta do zębów, szczoteczka, ręcznik. A w tym roku – prawie 600 zł plus komitet, składka na codzienne akcesoria do przedszkola, wycieczki, podręczniki. Nie miałabym uwag, gdyby te pieniążki szły do kasy przedszkola. Wtedy niepotrzebne byłyby akcje  jak Dzień czystości, bo brakuje środków czystości, wszelakiego rodzaju pikniki z licytacjami. Cel podstawowy – brak pieniążków w przedszkolu. W zeszłym roku, gdy odbierałam Młodego ok. 17.00 to w przedszkolu było gwarno. A teraz – ostatnio na całe przedszkole była tylko 3 dzieciaczków (a przedszkole liczy sobie ok. 100 dzieci!). Powodem jest fakt, że godziny między 8-13 są darmowe, a za pozostałe płacimy (początkowo była ta stawka 3,60 za godzinę, teraz 2,60). Także rodzice zaprzęgli dziadków, ciotki itd., by ograniczyć wydatki. Ja nie mam takiej komfortowej sytuacji. Jeszcze na początku września funkcjonowały tzw. deklaracje pobytu dziecka, tzn. rodzic musi zadeklarować, w jakich godzinach dziecko będzie w przedszkolu. Deklaracją deklaracją. Panie przedszkolanki mają zeszyt obecności  i dodatkowo odnotowują, o której dziecko wychodzi z przedszkola każdego dnia. Następnie te godziny są zliczane – robią to panie przedszkolanki, by wyliczyć płatność. W związku z powyższym dotarły do mnie takie wieści, że jeszcze rok temu w moim mieście  nie było miejsc w przedszkolach, a teraz są…
  ps. remont na ukończeniu, tzn. czekamy na stolarza z szafą i stół z krzesłami. Także wszystko zmierza ku końcowi...