Translate

wtorek, lutego 01, 2011

No to mamy wtorek

Młody lepiej. Prawie już zdrowy był - lekki kaszel pozostał. Jednak w poniedziałek zawitali do nas dziadkowie - moi rodzice. Dziadek miał mieć lekki katar - jednak wyglądało na to, że dziadka wirus niezły bierze. Także dziadka do Młodego łózka na wieczór skierowałam, nasmarowałam, zinhalowałam, dałam leki. Babcia cały wieczór spędziła u kosmetyczki i manikurzystki, czytaj u mojej siostry, która zupełnie czymś innym się zajmuje zawodowo. Młody spał ze mną i z moim mężem. No i Młody dziś rano lekki katar nabył. Mam nadzieję, że choróbstwo znowu się nie rozwinie. Jutro wracam do pracy. Młodego do końca tygodnia wyekspediowałam do dziadków -  strasznie lubi tam jeździć. A mi wtedy jeździ w brzuchu, setki pytań mam w głowie - jak Młody, czy się nie rozchoruje itd. Mam nadzieję, że teraz na katarze się skończy. Oby. Wystarczy tego chorowania.
Powiedzmy, że mam labę. Mogę spokojnie do domu wracać. A nawet o rozpusto - mogę się z kimś na kawkę umówić. Zaraz biorę się za zadania z pracy. Muszę nadgonić moją "nieobecność".

5 komentarzy:

  1. to działaj kobieto i korzystaj, umawiaj się nawet na kawy dwie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobię taki grafik kawowy. HA HA HA.

    OdpowiedzUsuń
  3. nieee no kawka z kimś to juz prawdziwa rozpusta :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooooooo...w takich momentach z żałuję,że nie mieszkamy w jednym mieście :)

    Oby Macieju się nie rozchorował.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. faktycznie szaleństwo z tą kawą ... :)

    OdpowiedzUsuń