Translate

sobota, stycznia 23, 2016

Z ostatniej chwili (!)

Dosłownie. Godzinę temu dzwonek do drzwi - ok. 23. Mężu przysypiał, Młody spał. Ja pracuję przy komputerze. Sąsiadka. Z pretensjami, że głośno chodzimy, biegamy, że jej przeszkadzamy, że dziś rano o 4 ktoś u nas już po domu chodził, że już mi to mówiła (fakt, ja grzecznie i z żartem ją poinformowałam, że my towarzystwem imprezowym nie jesteśmy, a ciapów nie lubię - sugerowała, bym sobie kupiła).

Mężu wyrwany ze snu poderwał  się i stojąc w drzwiach w samej bieliźnie powiedział, co o niej myśli.

aaa ... ostatnio inna sąsiadka sugerowała, bym ciszej chodziła, bo sąsiadka pode mną ma chore serce. Sprawa zaczyna zataczać większe kręgi...

Pierwszy raz stykam się z taką sytuacją. Zajrzałam do wujka google i tam roi się od takich tematów.

Fakty: Bez ciapów chodzimy. Młody biega, ale tylko w czasie dozwolonym. Nawet skacze (!) - wykonuje ćwiczenia korekcyjne. Mężu faktycznie dziś się poderwał o 5.30, gdyż nie mógł spać. Przedreptał po naszym M.  Imprez nie urządzamy. Nie jesteśmy głośni.

Sugestia - iść do dzielnicowego i zgłosić ten problem.

Dobra. Najpierw zadzwonię i pogadam.

Dobrej nocy.

S.

Mądrość i doświadczenie

Wracam dziś z egzaminu próbnego
z advancd'a, a Młody pyta mnie, jak mi poszło i czy zmieściłam się w czasie. Odpowiadam, że się zmieściłam i chyba nieźle mi poszło. Młody z mądrością starszyzny dodaje: bo wiesz nie wszyscy dają radę zmieścić się w czasie.

Miłego łikendowania.
S.

poniedziałek, stycznia 18, 2016

Na kanapie

Mężu wczoraj wstaje z kanapy i pokazując mi swój bok
- Żono, boli mnie ten bok. Chyba coś mi się tutaj odbiło.
- Kanapa - odpowiadam.

W uzupełnienu dodam: mężu cały dzień na kanapie spędził.

sobota, stycznia 16, 2016

Gotowi na chorowanie?

Bycie mamą 9.latka to wydawałoby się chorowanie pod kontrolą. Nie ma tego przedszkolnego balansowania pomiędzy bywaniem w przedszkolu a bywaniem w domu. W pierwszym roku Młodego przedszkolego szala przechylała się na dom.
W czwartek wracam ze spotkania, akurat nie wzięłam telefonu, sprawdzam: szkoła dzwoniła. W takich chwilach robi mi się gorąco. Próbuję się dodzwonić, zajęte. Dzwonię do męża z pytaniem, czy szkoła do niego dzwoniła. Nie.
Udaje mi się dodzwonić na świetlicę. Pani podpowiada, że Pani pielęgniarka mogła dzwonić. Dzwonię do gabinetu, nikt nie odbiera. Uff, udaje mi się. Pani Pielęgniarka mówi, że Młodego boli brzuch, bardzo boli. Napisałam maila do Szefowej, powiedziałam Zastępcy, zostawiłam bałagan na biurku, niedopitą kawę i pędem do szkoły. Wpadam do klasy. Młody leży na dywanie skulony. Fantastyczna Pani wychowawczyni mówi, że Młody nie chciał herbatki, chciał się tylko położyć.

A dziś - piękna zima na zewnątrz z -5 na termometrze, a my w domu. Młody z +39.7 dzisiejszej nocy.
A mama na L4 do końca przyszłego tygodnia.
Zdrowie wracaj! Zimo poczekaj na nas!