W poniedziałek, który już był, zamarzyłam, by Młodemu kupić książkę o Muminkach. Dziwne - ja Muminków nie czytałam, ale pomyślałam, że może Młody zaprzyjaźni się z Muminkami (no i się zaprzyjaźnił!). Dodam, że czytamy dużo.
Więc sprint z pracy - zaczepiłam o pyszną cukiernię i biegiem do księgarni. Dlaczego biegiem? Bo Młodego trzeba odebrać z przedszkola - czasu mało. A w księgarni ogrom książek. Muminki zakupione, ale zerka na mnie jeszcze Bajka o czasie. Zaczepiała, więc ją już wzięłam.
Wieczorem, jeszcze przed snem rozłożyliśmy się na dywanie w Młodego królestwie i rozpoczęliśmy czytanie. Jest to wycinek jednego dnia dwóch rodzin w dwóch miastach: w Zegarowie Górnym oraz Zegarowie Dolnym.
Historia o Zegarowie Górnym zaczyna się tak: "W Zegarowie Górnym było prawie wszystko: supermarket, multikino", wszyscy mają telefony komórkowe, brak jest jednego - CZASU.
Natomiast w Zegarowie Dolnym brak było wielu rzeczy. nie było multikina, supermarketu, ludzie nie mieli telefonów komórkowych. Mimo to jednej rzeczy było dużo - CZASU.
Nie piszę, więcej, byście do tej pozycji zajrzeli. Dodam tylko - Młody leży już w łóżku i mówi - mama ty dla mnie znajdujesz czas - bawisz się ze mną (prawda, choć czasami nie mam czasu i muszę Młodego prosić o samotną zabawę), a tata nie ma dla mnie czasu - nie chce się ze mną bawić (budować wielkie aglomeracje, bawić się w "zderzanki autami")..., gra tylko ze mną na PS.
I wiecie co - poprosiłam tatę na dywanik do Młodego i Młody powiedział to jeszcze raz. Mnie serce ukuło - a jakże... A tata nadal się nie bawi. Takiego taty Młodemu brakuje.
Książka, o której pisałam - to "Bajka o czasie" Elizy Piotrowskiej. Zajrzyjcie na jej stronę
tu.