Translate

sobota, lutego 15, 2014

Bilans

Miesiąc temu byłam z Młodym na spóźnionym bilansie sześciolatka. Spóźniony, bo Młody wiecznie z glutem (w grę wchodziło jeszcze szczepienie pięciolatka), zapisany był w październiku zeszłego roku - z uwagi na kolejki przyjęcie pacjenta mogło nastąpić w 2014. No więc z uwagi na godzinę kompletnie nie nadającą się do wkomponowania w grafik mojej pracy - godz. 11.45 - wzięłam wolne. Stawiliśmy się z kartą od pielęgniarki ze szkoły celem jej podpisania. Pani pielęgniarka z przychodni nie zważyła, nie zmierzyła. Spisała z karty pielęgniarki szkolnej - dane z września 2013. Nieważne, co tam. Pani doktor, w zastępstwie naszej Pani doktor, osłuchała Młodego, zajrzała do gardła, chciała mnie skarcić za zbyt późne przyjście na szczepienie (obroniłam się terminami i niewiedzą nt. szczepień Pań pielęgniarek), spytała, czy Młody nadwyręża budżet lekarzy specjalistów (uczciciwie i z ogrmną skrupulatnością, powiedziałam, że tak, choć tutaj też wchodzimy w komercję), na koniec kazała powiedzieć Młodemu "rower". W związku z tym, że Młodego "r" należy jeszcze do bezdźwięcznych, z przerażeniem spytała, czy jest pod opieką logopedy? Powiedziałam, że tak - prywatnie. Publiczna kasa nie dla Młodego. No to szczepimy - na koniec powiedziała.
Dodam, że Młody w karcie pielęgniarki - koślawość kolan, skrzywiony kręgosłup... Na sisuiaka nie spojrzała.
Dzięki Bogu, że do ortopedy też chadzamy, z jego kręgosłupem i nogami nie jest tak źle.
Więc zadaję sobie pytanie, czy to jest bilans? Rodzic jednocześnie musi mieć specjalizację lekarską. Jeśli bilans wygląda tak jak nasz to problemu zdrowotnego lekarz nie wyłapie.

ps. ten moj tablet mnie nie lubi. Żadnego zdjęcia nie chce załączyć...

4 komentarze:

  1. no niestety taką mamy "służbę" zdrowia. U mnie jednej poradni jest pediatra, która z tego co wiem u 3 dzieci nie zauważyła do 8 miesiąca życia, że mają wrodzone wady genetyczne widoczne gołym okiem. Przypadkiem wyszło to podczas wizyt u innych lekarzy i okazało się, że dzieci mają o 60% mniejsze szanse wyleczenia bo miały z tym przyjść jakieś 6 miesięcy wcześniej a nie jak dziecko ma prawie roczek i co ??? i nic. Lekarka wciąż pracuje i tylko pocztą pantoflową na rejonie roznosi się, żeby tam dzieci nie zapisywać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety. To trwa i trwa. Może po prywatyzacji zaczną nas postrzegać jako Klienta... Może kolejne pokolenia doczekają takiej chwili...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo to smutne, szczególnie jeśli rodzic nie ma dość wiedzy i ślepo przyjmuje co mu lekarz powie ... ech ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest. Ją ślepo nie wierzę, co mówi lekarz. Weryfikuję i jednocześnie się uczë. A to nie tak powinno być. Rodzice mają poniekąd praktykę farmaceutyki.

      Usuń