Translate

wtorek, grudnia 26, 2017

Zaległości

Zastanawiam się od czego zacząć. Oczywiście od początku. Może raczej od miejsca, w którym zakończyłam swoją blogową opowieść. A więc pisałam o Młodego chrzcie  i komunii. Te, dwa ważne wydarzenia w ciągu 4 tygodni. Wszystko na mojej głowie, gdyż w międzyczasie kończyliśmy wykańczanie domu. Chrzest z lekkim rodzinnym zgrzytem, ale zakończony sukcesem. Chrzczonych w wieku Młodego było 23. dzieci, więc początkowo było to dla mnie szokiem.
Przyjęcie komunijne miało odbyć się w naszym nowym domu, ale.... stół i krzesła nie dojechały, kuchni jeszcze nie było, więc przyjęcie odbyło się w knajpie. Trafny wybór zważywszy, że w tej samej dzielnicy, jedzenie bardzo smaczne i miejsce kameralne.
Przeprowadzkę do nowego domu zaplanowaliśmy na lipiec 2017 - Młody skończy szkołę i  spokojnie zorganizujemy przeprowadzkę. Oczywiście życie lubi płatać figle. W naszym przypadku było tak samo. Podczas naszego bytowania na działce Młody poszedł grać w piłkę. Grał bohatersko - finalnie złamał obojczyk. Nie wiem, czy wiecie, ale obecnie nie gipsuje się złamanych obojczyków. Zakłada się "ósemkę" - szelki i unika się bezpośrednich kontaktów z istotami żywymi (z uwagi na przypadkowe zderzenia, dotknięcia). Więc Młody praktycznie z końcem roku zakończył edukację szkolną. Tym samym wypadek Młodego przyśpieszył naszą przeprowadzkę - jeszcze bez kuchni, ale z ogrodem i większymi metrami.
Zawodowo współpracowałam z dawnymi koleżankami w ich firmie (już na początku maja poinformowałam je, że odchodzę z uwagi na zbyt dużo obowiązków), wypadek Młodego był koronnym argumentem, że odchodzę (mimo, że dziewczyny "zabiegały", bym została).
No i z miasta przeprowadziliśmy się na wieś - niedaleko od dawnego miejsca zamieszkania -30km - ale wieś. Na początku było mi bardzo ciężko. Tęskniłam za miastem, hałasem, korkami. Młody też.  Choć wakacje na wsi, kolacje na tarasie, kąpiele w basenie to niepowtarzalne doświadczenia.
Od września Młody zaczął edukację w wiejskiej szkole. Dużo czasu zajęło mu przyzwyczajenie się do nowego otoczenia. Dopiero w listopadzie powiedział: Mama lubię tę szkołę. Młody przeżył swoisty armagedon - nowa szkoła, koledzy.
Ja zawodowo współpracuję z moim mężem. Razem prowadzimy firmę. Ogólnie jest dobrze, choć momentami porzuciłabym taką współpracę na rzecz pracy na etacie, bez męża.

Ze świątecznymi pozdrowieniami,
Smykolandia




7 komentarzy:

  1. no proszę jakie zmiany :)

    Powiem Ci, że ja zmieniłam szkołę jak szłam do 5 klasy i do dziś wspominam to jako jedno z bardziej traumatycznych przeżyć i do dziś żałuję, że te 3 lata nie mogłam dokończyć ze starą klasą. W nowej szkole byłam do końca NOWA i nigdy mnie nie zaakceptowali bo mnie nie znali. Mama myślała, że zrobi dobrze bo będę miała szkołę bliżej a wyszło tak, że ja tej decyzji nie pochwalam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Młodego też to dużo kosztowało. Próbę dojazdu do poprzedniej szkoły dokonaliśmy kilkakrotnie. Dojazd do szkoły prawie 1,5 h. Męczarnia. Stąd te decyzje.

      Usuń
    2. 1,5 h faktycznie sporo. Ja miałam do starej szkoły tylko 15 minut dalej piechotą ale na skróty przez podejrzany teren więc mama się bała.

      Usuń
  2. dostałam kartkę z nowym adresem ;)))
    fajnie, że wróciłaś na blogowe oceany ;)
    Na wsi najgorsza zima, choć też można plusy znaleźć - i bardziej widzi się zmianę pór roku :)
    Siejesz coś - mogę nasionka podesłać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basja na razie zimy nam niestraszne z uwagi na ich brak😀. Śmieję kwiaty i warzywa. Tata mnie wspiera w sadzonkach odrobinę. Rzodkiewkę, marchew etc., nasionka Kupuję w sklepie. A co masz?😉

      Usuń
    2. ja głównie swoje nasionka to zbieram kwiaty. Warzywa też kupuję, poza bobem i groszkiem :)
      Jak chcesz to popatrze jakie mogę wysłać, albo napisz jakie Cie interesują to może mam i wyslę :)

      Usuń
  3. Baska kolorowe po prostu. Też takie, które mogę włożyć do wazonu latem😀 Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń