Translate

sobota, listopada 29, 2014

Wodzirejem być

Nie wiem, czy to tylko u nas, w naszym kraju, rodzice nie chcą się angażować w sprawy klasy.
Na pierwszym zebraniu Pani wychowawczyni poprosiła osoby chętne do trójki klasowej.
Zapadła cisza - bardzo niezręczna. Pani - moderator tegoż spotkania - dodała, że nie chciałaby wyciągać rodziców "na siłę. Pomyślałam - no pięknie... To jest obraz zaangażowanych rodziców w klasie. Młody w niej debiutował, prawie cała klasa znała się już od roku (stratowali razem w zerówce).
Pomyślałam - byłam już dwa razy w trójce klasowej, poddam się próbie po raz trzeci. No więc zgłosiłam się na ochotnika, jeszcze jedna osoba zgłosiła się. Skarbnik został z poprzedniego roku. No więc od września piastuje stanowisko przewodniczącej. Funkcja dość absorbująca, gdy chce się coś zorganizować dzieciom, wesprzeć w działaniach przedsiębiorczą Panią wychowawczynię. Chwała jej za tą chęć działania.

Oczywiście rodzice mnie jakoś mile nie zaskoczyli. Wszystkim się wydaje, że jak jest trójka klasowa to ja nic nie muszę. Według mnie angażowanie się w sprawy klasy to środek do nawiązywania relacji z innymi rodzicami (garstką angażujących się), poznanie faktycznych problemów szkoły i możliwość wpływu na decyzje w niej podejmowane. Z drugiej strony mam cichą nadzieję, że Młody obserwując mnie może w przyszłości będzie angażował się w różne projekty. 

Zamiast komentować i narzekać jak to jest źle weź się do roboty. Nawet mikrodziałania mogą odnieść skutek.

Ciekawi mnie, jacy są rodzice w innych krajach? Czy też tacy bierni jak w mojej klasie?

Dodam, że z przedszkola nie mam pozytywnych doświadczeń.

Gdy dotykam szyby przeszywa mnie zimno. Zimo już jesteś? Jaka szkoda... Choć już coraz bliżej wiosny...

Miłego weekendu.




 

10 komentarzy:

  1. wiesz co tak sobie myślę, że jak ja chodziłam jeszcze do szkoły to już było to samo. Moja mama zawsze mówiła, że co roku i u mnie w klasie i u siostry był problem z wyłonieniem 3-ki klasowej ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele się zmieniło od tego czasu, ale nie to. Szkoda.

      Usuń
  2. Ja się do tego nie pisze, nie mam na to czasu. Mogę coś upiec czasem przygotować ale niestety na więcej brak czasu :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli zawsze coś. Gorzej jak nic, ale mocno dyskutuje.

      Usuń
  3. Mam wrazenie, ze w Norwegii jest wiecej aktywnych rodzicow, chociaz na razie bazuje tylko na doświadczeniach z przedszkola Kudlatej i z jej zajęć dodatkowych, rodzicow bardzo angażuje sie we "wspólnotę" i jakos tak płynnie to sie odbywa.
    Norwegowie generalnie przyzwyczajeni sa do udziału we wszelkiego rodzaju czynach społecznych, ale pamietam tez te chwile kiedy kiedy na pytanie kto zgłasza sie do komitetu rodzicielskiego tylko cisza odpowiadała i kazdy uciekał wzrokiem gdzies w podłogę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapałka liczyłam na Twoją wypowiedź. Ciekawa byłam norweskiego podejścia. Z kimś ostatnio dyskutowałam nt. temat. Odpowiedź krótka - wiesz my Polacy nie mamy czasu. Ja też nie mam, ale się udzielam. To ja Smykolandia.

      Usuń
    2. Tutaj argument o braku czasu rowniez sie pojawia, zazwyczaj jest tak, ze na brak czasu narzekają ci, ktorzy maja go duzo, a ci rzeczywiscie zabiegani rodzice zgłaszają sie i udzielają. To kwestia świadomości, ciesze sie, ze jestes taka wlasnie Smykolandia :)

      Usuń
  4. Zgadzam się, narzekają Ci co mają czasu za dużo.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja jestem istotą aspołeczną i niechętnie podjęłabym sie takiego zadania, ale z drugiej strony często poczucie obowiązku mnie w cos takiego pcha ;)

    OdpowiedzUsuń