Translate

piątek, maja 21, 2010

Syndrom piątku i nie tylko

Jedna z moich koleżanek stwierdziła, że chyba nie jest z nią dobrze, bo w nowej pracy jest zaledwie miesiąc, a już ma syndrom piątku (czyli ten wyśniony, wyczekiwany od poniedziałku – piątek). Na jej obronę dodałam, że jeśli byłaby to jej pierwsza praca to syndrom piątku byłby dziwny, ale to kolejna. Mnie się nie ma co dziwić, że ja mam syndrom piątku – pracuję już 13 lat. Do emerytury zostało mi dużo, a nawet bardzo dużo, zważywszy na fakt, że pewno wiek emerytalny zostanie przesunięty (oczywiście na naszą niekorzyść). Tak więc ja mam syndrom piątku. A polega na tym, że czuję się wymięta, wypluta, niewyspana. W pracy pracuję - mocno, ale werwę wytracam proporcjonalnie do dnia tygodnia (w poniedziałek jest ona największa). Dziś wyjątkowo byłam zmęczona. Młodemu coś się przeprogramowało – obudził się o 3 rano - mąż wyruszył do niego z planem uśpienia. Powód wiadomy – nadchodzący katar. Mąż był mocno nerwowy, więc się podniosłam i poszłam z odsieczą. Przytulanie Młodego, masowanie po brzuszku nic nie pomogło. Ja oczywiście czuwałam pół na pół, czyli trochę kimałam. Młody wiercił się strasznie. Jak już zaczęło dniać, czyli przyszedł dzień Młody stwierdził, że już należy wstawać. Ruszył do zabawek – zakazałam włączania grających – oczywiście, pierwsze, co zrobił, to włączył grającą mi nad uchem. Nie dałam się spacyfikować i kimałam w jego łóżku. Aż nagle otwieram oczy – Młody przede mną stoi i prosi, bym mu zdjęła górę od piżamy, bo on się będzie ubierać. Wszystko do ubrania sobie przygotował – na każdej odzieży emblemat samochodu. Nawet ciapy założył. No i tak wytrwał do 6.30. Zadzwonił mój budzik na wstawianie, wyłączyłam i poszłam spać dalej. Budzę się o 7, a Młody śpi w ciapach i w odzienku. Spał do 10.30 – zeznania babci. W życiu to trzeba się umieć ustawić. To była dygresja, długa, która jednak ma związek z syndromem piątku. Moim problemem jest zbyt mała ilość snu. Nie zdarzyło mi się przespać całej nocy – Młody robi siusiu w nocy, woła mnie itd. Więc się wybijam. Druga sprawa, że pracy dużo i wieczorami coś tam w domku podłubię.
Ale, ale czekam do środy – wtedy mówię wszystkim miłej pracy i idę na urlop. HURA!!!!!!

6 komentarzy:

  1. hi hi, ale synuś przy kombinował :) my za to mamy problem z wieczornym pójściem spać,bo "Mama, ale jest dzień"- w tym problem,że teraz ciemno robi się po 21 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten problem to my mamy z głowy, chodzi spać po 21, a nawet bliżej 22. W ciagu tygodnia chciałabym iść razem z nim - a tu coś zrobić trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja pracuję od 10 lat i na razie szczerze się przyznaję, że nie mam syndromu piątku .... może czasami ale baaaardzo rzadko. Mam szczęście bo lubię swoją pracę. No ale ja nie mam dzieci to mnie nic nie gna do domu chwilowo i nie popędza :)))
    Udanego urlopu życzę bez wczesnych pobudek i z ogromem słonka :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję. Kraje może mało egzotyczne - Polska, ale towarzystwo zawsze. Jak Młody coś wymodzi to pełna egzotyka. Ostatnio kopał w tabliczkę, by po psach sprzątać. Było egzotycznie, bo nigdy nie łobuzował.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja co roku spędzam urlop w Polsce raz się dopiero wybrałam do Tunezji więc nie ważne gdzie ważne jak :))

    OdpowiedzUsuń
  6. u nas w końcu Młody z mamą, a nie z babcią. Mama porzuci pracę na jakiś czas, z pracy odpoczną od mamy. Więc obopulna zgoda.

    OdpowiedzUsuń