Translate

poniedziałek, maja 24, 2010

Jak mnie mąż podkurzył

A więc było to wczoraj. Poszłam wieczorem z Młodym na rower, mężowi oczywiście się nie chciało. Ale dobra, tego nie komentuje. Nie wzięłam klucza, wcześniej pytając, czy będzie w domku. No miał być. No i wracamy ok. 19.30. Stukamy, dzwonimy dzwonkiem, dzwonimy na telefon domowy, na telefon stacjonarny - nic. No i czekamy, czekamy (ok.20-30 min.). Jeszcze raz walimy w drzwi. Otwiera maż - zaspany, ze nic nie słyszał. Co dzwoniliście? Myślałam, że go uduszę. Walnęłam drzwiami. Nie odzywałam się cały wieczór. Oczywiście słowo przepraszam nie przechodzi mu przez gardło. Ech ...

2 komentarze:

  1. ja zawsze w domu rodzinnym wszędzie nosiłam klucze bo nie raz stałam pod drzwiami ... zawsze trzeba liczyć na siebie :)))
    PS. Niezły niedźwiedź z tego Twojego męża ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. nuuu. obrażania ciąg dalszy. Czekam na przepraszam. A on chyba w ziomowy sen zapadł - bo nie usłyszałam. Albo jest głucha. Nie sądzę ...

    OdpowiedzUsuń