Translate

sobota, stycznia 16, 2016

Gotowi na chorowanie?

Bycie mamą 9.latka to wydawałoby się chorowanie pod kontrolą. Nie ma tego przedszkolnego balansowania pomiędzy bywaniem w przedszkolu a bywaniem w domu. W pierwszym roku Młodego przedszkolego szala przechylała się na dom.
W czwartek wracam ze spotkania, akurat nie wzięłam telefonu, sprawdzam: szkoła dzwoniła. W takich chwilach robi mi się gorąco. Próbuję się dodzwonić, zajęte. Dzwonię do męża z pytaniem, czy szkoła do niego dzwoniła. Nie.
Udaje mi się dodzwonić na świetlicę. Pani podpowiada, że Pani pielęgniarka mogła dzwonić. Dzwonię do gabinetu, nikt nie odbiera. Uff, udaje mi się. Pani Pielęgniarka mówi, że Młodego boli brzuch, bardzo boli. Napisałam maila do Szefowej, powiedziałam Zastępcy, zostawiłam bałagan na biurku, niedopitą kawę i pędem do szkoły. Wpadam do klasy. Młody leży na dywanie skulony. Fantastyczna Pani wychowawczyni mówi, że Młody nie chciał herbatki, chciał się tylko położyć.

A dziś - piękna zima na zewnątrz z -5 na termometrze, a my w domu. Młody z +39.7 dzisiejszej nocy.
A mama na L4 do końca przyszłego tygodnia.
Zdrowie wracaj! Zimo poczekaj na nas!

3 komentarze:

  1. z tymi choróbskami to u Ciebie jakiś armageddon :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszę wtedy posta, gdy Młody przychoruje. Wtedy mam więcej czasu. Grypsko w natarciu. W klasie nie ma 10 dzieciaczków!

    OdpowiedzUsuń
  3. a ta wychowawczyni to jakiś orzeł ;)

    OdpowiedzUsuń