Translate

czwartek, grudnia 10, 2015

Mistrzyni

Naprawdę jestem. Wchodzę do pracy. Zdejmuję kurtkę, odkładam torbę, włączam komputer. Patrzę na siebie? A ja mam fartuch na sobie!
No tak. Rano Młodemu smażyłam placuchy.
W samoobronie powiem, że to nic  w porównaniu, co mężu uczynił raz z Młodym. Odbieram Młodego z przedszkola (dodam, że to historia) zimą i pytam, dlaczego nie ma majtek. On na to, że tata mu nie założył:-) Męźowi daję reprymendę, a mężu na to, że przecież nie naszykowałam.

4 komentarze:

  1. ha ha ha ha .... nie no rewelacja ten fartuch :D

    OdpowiedzUsuń
  2. czad! na to bym nie wpadła :)
    prędzej że w kapciach przysżlaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) no nieźle ;) fartuch do pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny dobrze, że bieliznę miałam;-)

    OdpowiedzUsuń