Naprawdę jestem. Wchodzę do pracy. Zdejmuję kurtkę, odkładam torbę, włączam komputer. Patrzę na siebie? A ja mam fartuch na sobie!
No tak. Rano Młodemu smażyłam placuchy.
W samoobronie powiem, że to nic w porównaniu, co mężu uczynił raz z Młodym. Odbieram Młodego z przedszkola (dodam, że to historia) zimą i pytam, dlaczego nie ma majtek. On na to, że tata mu nie założył:-) Męźowi daję reprymendę, a mężu na to, że przecież nie naszykowałam.
ha ha ha ha .... nie no rewelacja ten fartuch :D
OdpowiedzUsuńczad! na to bym nie wpadła :)
OdpowiedzUsuńprędzej że w kapciach przysżlaś ;)
:) no nieźle ;) fartuch do pracy :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny dobrze, że bieliznę miałam;-)
OdpowiedzUsuń