W piątki to ja raczej żyję na oparach paliwa.
Nawet przez telefon - służbowo - ograniczam się do nazwy firmy, o własnym imieniu i nazwisku zapominam.
Do przedszkola wbiegłam - a Młody we łzach. I mówi - myślałem, że już nie przyjdziesz.
Ja na to - mamy mają to do siebie, że zawsze przychodzą i zawsze są. Otarłam łzy, obejrzałam wszystkie rysunki Młodego (codziennie przynajmniej nasz rysownik popełnia dwa).
Zapomniałam zostawić karteczki na półeczkach dla rodziców, wzięłam buta (do grania) tylko jednego ...
I modliłam się o ładną pogodę, bo zapasowych butów zakrytych z wkładkami w domu brak.
Pogoda mnie nie wysłuchała. Zimno, buro i ponuro.
A z zerówką raczej nie wiadomo. Bierzemy udział w rekrutacji dodatkowej.
Szkoła dalej od naszej rejonowej w oko mi wpadła...
Trzymajcie kciuki. Oby Młody znalazł swoje miejsce w tejże zerówce.
Trzymam kciuki :))
OdpowiedzUsuńDzięki!
OdpowiedzUsuńale to się przeciąga!
OdpowiedzUsuńBasja i to bardzo. Jutro ma być decyzja.
OdpowiedzUsuń