Translate

sobota, października 12, 2013

Jesień, ech to ty?

Wyciągnięcie Młodego z domu, w sobotę, graniczny z cudem.
Staje na tym, że mówię, że ja wychodzę.
No więc mus nie mus Młody się zbiera.
Nie ma wyjścia, zwykle w soboty męża nie ma. 

Scenariusz się powtarza - opory przy wyjściu, a później radości nie ma końca.

Dziś było tak samo. Zimno, szaro i ponuro. Wiewiórki, kaczki nakarmione. 
My także - gofry, rurki i gorąca czekolada.

Szkoda tylko, że nie założyłam czapki. Chłodno było.











Udanej niedzieli.

6 komentarzy:

  1. U mnie jest znów odwrotnie, mała spędzała by całe dnie na dworze :)))
    memoriems.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas tez odwrotnie, czasami marzylaby mi sie sobota w pizamie, ale Kudlata nosi okropnie ...
    Milego tygodnia :)

    OdpowiedzUsuń