Z uwagi na fakt, że Młody kończy edukację przedszkolną i zaczyna swoją przygodę w szkole, w mijającym tygodniu byłam na zebraniu organizacyjnym w szkole (naszej rejonowej). Wszyscy wspólnie rodzinne - a szczególnie Młody zdecydował - że nie będzie zaburzał porządku edukacyjnego - więc idzie do zerówki. Zastanawiam się, czy wszyscy pedagodzy tejże szkoły ulegli tak dużym wpływom, a może naciskom (władz??), gdyż wszyscy wyznają kult 6-latka w pierwszej klasie. Zebranie było peanem na temat świetnie radzącego sobie 6-latka w pierwszej klasie. Ale muszę dodać... przy pomocy i dużego zaangażowania rodziców (należy domniemywać, że edukacja 6-latka nie idzie jak po maśle). Sprawy zerówek zostały zepchnięte na dalszy plan.
Rodzice zadawali, m.in., następujące pytania:
- Jakie są zasady przyjęcia dziecka do zerówki? ŻADNE. Nie ma rejonizacji (czyli opcja wożenia Młodego do zerówki, gdy szkoła po drugiej stronie ulicy wchodzi w grę). Ale ... jeśli dziecko się nie dostanie do zerówki (a jest taka możliwość, bo zainteresowanych jest więcej niż miejsc) to oczywiście, jeśli jest z rejonu, miejsce w pierwszej klasie ma zagwarantowane. Jeśli dzieci są z początku roku (mój Młody) to szkoła sugeruje, by dziecko zapisać do 1-wszej klasy.
- Czy będzie stworzona klasa składająca się tylko 6-latków? Nie wiadomo (no to jak szkoła zafunduje taki mix 6- i 7-latków w jednej klasie to na pewno nie będzie różnicy poziomów).
W rodzinie mam przypadek dziewczynki, która poszła do 1.klasy rok wcześniej. I ani rodzice, ani ona sama nie są z tego faktu zadowoleni. Dziewczynka pisze, czyta, ale .... emocjonalnie to jeszcze dziecko (zabawa na pierwszym miejscu).
Zebranie w szkole to także okazja, by wymienić się z rodzicami opiniami na temat pomysłu 6-latka w szkole. Ile rodziców, tyle opinii.
No zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. A podobno panuje demokracja i można dokonywać wyborów. Można. Nikt nie gwarantuje jednak, że samodzielnie.
Podobno dziś ma być bardzo zimny, wietrzny weekend. U nas na niebie na razie piękne wiosenne słońce.
Takiego słońca Wam życzę.
faktycznie trudne wybory, nie zazdroszczę Wam tych dylematów ...
OdpowiedzUsuńMhm. Staram się myśleć pozytywnie. Moje uzasadnienie w podaniu do zerówki będzie bardzo długie!
UsuńU nas okropnie wieje trzeci dzien, to tak przewaznie po dwoch dniach dociera od nas do Polski :)
OdpowiedzUsuńTym co dla dziecka najlepsze trzeba sie kierowac ...
czyli czekamy na wiatry. Zdanie nr 2 oczywiste, tylko w zderzeniu z rzeczywistością wygląda to różnie...
Usuńnauczyciele, pedagodzy mają odgórne przykazanie zachwalania jedynej prawidłowej opcji 6-latków w szkole, mają w związku z tym szkolenia, obowiązkowe zebrania itd.
OdpowiedzUsuńZnaczy wkurza mnie takie niby wybieranie przez rodziców, które w niektórych miejscach jest po prostu przymusem.
W praktyce wygląda to tak, że spora część dzieci 6-latków w szkole po zajęciach jest w świetlicy szkolnej ze starszymi dziećmi, bo ich nie ma kto odebrać (rodzice pracują).
nic dodać nic ująć. Podczas spotkania pokazywali krótki filmik o świetlicy - ciasnota ogromna.
OdpowiedzUsuńno i czasem od tej ciasnoty najtrudniejsze są starsze dzieci, które są silniejsze i bardziej pyskate, wygadane.
UsuńMoje prawdopodobnie będzie musiało iść, chyba, że do tego czasu dojrzeję do edukacji domowej, co mnie osobiście ostatnio bardzo kręci. Tylko co to będzie za 5 lat? ;)
Basja mam nadzieję, że wszystko się ustabilizuje!
Usuń